środa, 5 lipca 2017

Wakacje cz. I

Zapraszam na nowy cykl opowiadań pt. "Wakacje".

 Źródło: By Sean McGrath from Saint John, NB, Canada (Prom) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons



Stanęłam przy ścianie i przyjrzałam się tańczącej młodzieży. Wszyscy zdawali się być bardzo zadowoleni z właśnie rozpoczętych wakacji. Ja byłam przeciwnego zdania. Owszem, cieszyłam się z przerwy w nauce, ale nie miałam żadnych planów. Czekało mnie siedzenie w domu. Wszyscy znajomi wybierali się na kolonie, na które moich rodziców nie było stać. Ojciec miesiąc temu stracił pracę i byliśmy zmuszeni oszczędzać. Każdego roku nasze wakacje wyglądały inaczej: kolonie z przyjaciółmi, dwutygodniowe wczasy z rodziną i jednodniowe wycieczki po okolicy. Nie uważałam, że zwyczajne wakacje są złe, ale nie umiałam sobie tego wyobrazić. Zwyczajnie nie byłam na to przygotowana. Tym bardziej, że wszyscy znajomi będą tam gdzie ja nie mogę.
- Kaja? – usłyszałam głos przyjaciółki. – Czemu stoisz z boku?
- Jakoś nie mam ochoty na zabawę, Lizka – odpowiedziałam smutnym głosem.
- Zawsze lubiłaś wakacyjny bal – powiedziała.
- Ale w tym roku wszystko jest inaczej.
- Za dużo myślisz – szepnęła i chwyciła mnie z rękę. – Idziemy tańczyć.
Ruszyliśmy na parkiet i wmieszaliśmy się w roztańczony tłum. Początkowo trudno było mi się bawić, ale po chwili porzuciłam rozmyślania i dałam ponieść się emocjom. Taniec szybko spowodował napływ endorfin w moim organizmie i po prostu dobrze się bawiłam.
- Wakacje! – krzyknęłam do Lizki. – Mamy wakacje.
- O, tak!.
Zaśmiała się i obróciła mnie w koło. Uśmiechnęłam się szeroko. Jednak po chwili poczułam się dziwnie. Poczułam napięcie. W trakcie obrotów zauważyłam że w kącie sali stoi młody chłopak. Z każdym obrotem miałam wrażenie, że coraz bardziej wnikliwie mi się przygląda. Stał, ręce miał wciśnięte w kieszenie ciemnych dżinsów i przyglądał się mi z zaciekawieniem, a może nawet z zaintrygowaniem.
- Kto to jest? – spytałam, gdy nieco zwolniliśmy kroku.
- Kto? – spytała Luiza.
Kiwnęłam nieznacznie głową w kierunku chłopaka, jednak nikogo już tam nie było.
- Dziwne. Stał tam i nam się przyglądał. Nie znam go. Na pewno nie jest z naszej szkoły.
- Niemożliwe. Dyrektor nie pozwoliłby wejść nikomu z zewnątrz. Może go nie poznałaś.
- Możliwe – odpowiedziałam. Jednak byłam pewna, że widziałam tego chłopaka po raz pierwszy w  naszej szkole. Miałam jednak wrażenie, że już go kiedyś widziałam. – Nieważne bawmy się dalej.
Zabawa trwała w najlepsze. To miał być długi, wspaniały wieczór.


wtorek, 4 lipca 2017

Ocalenie cz. VI

Nadszedł czas na ostatnią część "Ocalenia".




Amelia spędziła u Filipa całe cztery tygodnie. Chłopak każdego dnia przebywał kilkanaście godzin w pracy, wieczorami zaś był na tyle zmęczony, że nie miał już sił aby o coś pytać Amelię. Ta zaś chcąc odwdzięczyć się za dobroć młodzieńca dbała o porządek w jego domu i przyrządzała dla niego obiady, które każdego wieczoru wspólnie spożywali.
Czas mijał nieubłagalnie i Amelia doskonale wiedziała, że wkrótce nadejdzie koniec lub nowy początek, a jej misja się powiedzie lub nie. Miała nadzieję, że Morgański, choć zapewne obserwował dzisiejszy dzień – 21.12.2012, to nie wpadł jeszcze na ślad Amelii.
Dziewczyna po wyjściu Filipa z domu do pracy, włączyła poranne wiadomości, w których dziennikarze z całego świata próbowali doszukać się oznak nadejścia przepowiadanego końca świata. 


 Źródło: By Thegreggjarrett (Own work) [CC BY-SA 4.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons
Niektórzy brali na poważnie przepowiednię, większość jednak żartowała sobie z napięcia jakie zapanowało na całym globie.
Amelia zdawała sobie sprawę, że koniec miał nastąpić, jeśli jednak ktoś spodziewał się trzęsień ziemi czy innych kataklizmów lub apokalipsy, był w ogromnym błędzie, choć może taki scenariusz byłby lepszy dla wielu istnień. Tymczasem to co miało się stać było o wiele gorsze od tego co wyobrażała sobie ludzkość. Ból fizyczny nie miał być obecny tego dnia, miał nastąpić przełom i radość wśród współczesnych ludzi, gdyż wszelkie marzenia o podróżach w czasie miały stać się rzeczywistością. Amelia jednak znała skutki tego wydarzenia i musiała mu zapobiec, musiała zniszczyć to co zniszczyło jej świat, zniszczyć to czego nie powinien stworzyć żaden człowiek. Nadszedł czas, aby unicestwić diabelską machinę.

Stojąc przed garażem Dąbrowskiego punktualnie o 7:30 Amelia dotknęła paska spodni, ażeby poczuć schowaną tam broń, którą szczęśliwym przypadkiem zauważyła w rzeczach Filipa. W jednej ręce trzymała kanister paliwa, które upuściła z auta mężczyzny przed jego odjazdem. Musiała użyć broni, nie miała przy sobie niczego innego, czym mogłaby powstrzymać wynalazcę przed pierwszym pomyślnym uruchomieniem maszyny, za pomocą której miał przenieść się w przeszłość na dosłownie kilka sekund. Choć użycie broni Filipa było ostatecznością, musiała to zrobić, mimo, że chłopak zapewne nie wybaczy jej owego kroku, nawet po przeczytaniu listu, który Amelia zostawiła w domu Filipa. Listu, w którym przeprosiła go za swe zachowanie, zarazem dziękując za jego dobroć.
- Dawidzie! – krzyknęła widząc mężczyznę pracującego przy maszynie.
- To znowu ty?! – zezłościł się wstając z kolan. – Czego chcesz?
Amelia rozejrzała się po pomieszczeniu, w jakim niewiele się zmieniło. Na biurku stała jedynie mała choinka ustrojona licznymi kolorowymi bombkami, które mieniły się całą paletą barw.  Odbijając na swej delikatnej powierzchni światło, sprawiały, że ów widok zdał się Amelii być magiczny, jakby miał symbolizować ostatni piękny moment świata tuż przed jego końcem. Coś co symbolizowało radość i piękno miało stać się świadkiem kresu współczesnej ludzkości.
Amelia musiała temu zapobiec.
- Chciałbym żebyś przestał to robić.
- Co takiego? – spytał zły.
- Próbujesz skonstruować maszynę do podróży w czasie – rzekła, wiedząc, że jeśli miałaby się wycofać to była na to ostatnia chwila. Zaraz miała zmienić przeszłość, powodując przy tym trudne do określenia skutki. Postanowiła złamać wiele zasad, których należało przestrzegać podróżując. Przede wszystkim niewolno było zmieniać ważnych momentów historii, niewolno było mówić nic na temat swego pochodzenia i przyszłości, aby nikt nie dowiedział się o możliwości podróży w czasie przed momentem, w którym staną się one rzeczywiste. Amelia zaś miała właśnie zmienić najbardziej przełomowy moment w historii.
- Dzięki, nie wpadłbym na to. – Dąbrowski podszedł bliżej komputerów i zaczął wprowadzać jakąś datę za pomocą klawiatury.
- Ale ja wiem, że ci się uda – powtórzyła, podchodząc bliżej. Wiedziała, że ów moment miał nastąpić wkrótce.
- Może jeszcze powiesz, że przybywasz z przyszłości – zaśmiał się odchodząc od komputera.
- Dokładnie  - wyszeptała, ale na tyle głośno, że Dawid ją słyszał – Przybywam z 2162 roku.
Mężczyzna zaśmiał się.
Amelia, widząc, że Dąbrowski bierze ją za wariatkę, wyjęła broń.
- Odejdź od maszyny!
Młodzieniec odwrócił się. Po jego twarzy przemknęło przerażenie. Przez moment chciał coś wykrzyczeć, jednak strach uniemożliwił mu to.
Amelia rozejrzała się po sali.
- Masz jakieś plany, notatki i zapiski dotyczące projektu?! – syknęła.
Dawid milczał.
- Mów!
- Notatki są w biurku i w komputerze.
- Jakieś kopie?!
- Nie – jęknął. Amelii przez moment zrobiło się żal Dawida, lecz musiała zmusić go do współdziałania.
- Wyjmij dysk z komputera i razem z komputerem postaw obok maszyny. Przynieś też notatki. – Mężczyzna nie drgnął. – Rusz się!
Gdy Dawid wykonał polecenie, Amelia nie spuszczając broni z wynalazcy odkręciła kanister i oblała benzyną komputer, dysk twardy i notatki, po czym wręczyła kanister Dąbrowskiemu.
- Oblej samolot!
- Czy ty zwariowałaś? – jęknął, ale zaczął oblewać paliwem wynalazek.
- Uważaj, nie lej na siebie – krzyknęła, widząc jak mężczyzna trzęsącymi się rękoma trzyma baniak wylewając na siebie jego zawartość.
Amelia po chwili chwyciła kanister i oblała jeszcze biurko i inne sprzęty.
- Czy na pewno nie masz dodatkowych notatek? – spytała gdy skończyła. Musiała być pewna, że zniszczy wszelkie ślady powstawania machiny, aby nikt nie był w stanie jej odtworzyć.
- Nie – odpowiedział płaczliwie. – Proszę, przestań.
Amelia wycofała się wraz z wynalazcą do wyjścia i wcisnęła w dłoń Dąbrowskiego pudełko zapałek.
- Podpal!
- Błagam – jęknął.
Widząc lęk w oczach wynalazcy schowała broń i odebrała od niego zapałki. Sparaliżowany mężczyzna stał nadal obok wpatrując się w machinę. Amelia podpaliła zapałkę i patrząc w niszczycielski płomień cisnęła ją w sam środek garażu. W momencie gdy płomienie wystrzeliły w górę Dąbrowski wbiegł do garażu wprost w ogień.
- Dawidzie! – krzyknęła, lecz nie mogła już nic zrobić. Patrzyła jedynie jak szalejące ognie pochłaniają mężczyznę, prototyp i cały garaż. A wraz z wybiciem 7:41 zatrzęsła się ziemia, tak mocno, że nastolatka upadła.  Amelia zrozumiała, że udało się, zmieniła przyszłość, unicestwiając maszynę. A to co miało nastąpić nie było jej wiadome. 

 Źródło: Tomasz Nycz, Ochotnicza Straż Pożarna Istebna-Centrum [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
Środowisko wyrównywało właśnie rachunki z próżną ludzkością,  naprawiając to, co zniszczyli ludzie przez własną chciwość i próbę osiągnięcia władzy nad wszystkim. Rasa ludzka nie wiedziała, że natury nie można pokonać, że ma własne prawa, które można naginać tylko do pewnego stopnia.
Trzęsienie ziemi nie ustępowało, na niebie pojawiły się czarne chmury, które spowiły całe sklepienie niebieskie, sprawiając, że zapadł mrok. Ziemia trzęsła się teraz,  jak i w przyszłości i przeszłość.  A czas się wyrównał, przyszłość już nie istniała, było tylko teraz i dziś, a ziemia na powrót należała do ludzkości jedynie we współczesnej postaci. Po chwili na powrót nastała cisza a niebo pojaśniało.
- Amalia! – Uszu dziewczyny dobiegł głos Filipa.
- Filip – jęknęła niewyraźnie. Nie mogąc się poruszyć leżała wpatrzona w języki ognia, nieuchronnie zbliżające się ku niej.
Młodzieniec podbiegł do Amelii i podniósł ją, układając sobie na kolanach bezwładne ciało.
- Skąd… - szepnęła, ale nie miała sił by mówić.
- Znalazłem twój list, od razu wiedziałem gdzie cię szukać – odparł patrząc na płomienie. – Co tu się stało?
- Koniec świata.
- Daj spokój, nic ci nie będzie, wezwałem już pomoc.
- Pamiętasz jak nieraz delektowałam się drobnostkami, a ty byłeś zdziwiony, że cenie takie błahostki?
- Tak. Ale…
- Nie jestem stąd, jestem z daleka i nie należę do tego świata.
- Co ty bredzisz? – powiedział, gładząc jej czoło.
- Przybyłam z przyszłości. Wiem, że mi nie uwierzysz, ale wysłuchaj mnie – spojrzała na Filipa, który choć wierzył, że nastolatka musiała mocno uderzyć się w głowę, nie przerywał. - Dąbrowski miał stworzyć maszynę do podróży w czasie, musiałam mu przeszkodzić, gdyż to przyniosło wiele cierpień ludzkości. A teraz natura zrównała czas, a jutro należy jedynie do was, ja muszę odejść. – Po tych słowach zamilkła czując, że rzeczywiście jej świat musiał zginąć, skoro sama czuła jak ogromny ból przyciska ją do podłoża, jakby to chciało ją pochłonąć. Nabrała pewności co do tego, że przyszłość nie mogła już istnieć bez rzeczy, która ją stworzyła. A skoro nie było już maszyny ani przyszłości, to czy to również oznaczało, że nie będzie jej?
- Przestań. Uwierzyłaś w dzisiejsze dyrdymały o końcu świata, czy co? – szepnął delikatnie, z troską.
- Nie musisz wierzyć – szepnęła z trudem.
- Wierzę ci, tylko nie odchodź. – powiedział rozpaczliwie. Dopiero teraz Filip zrozumiał, że pokochał tę istotkę, którą właśnie trzymał w ramionach. Istotkę, która zdawała się oddalać z każdą sekundą, jakby za chwilę miała odejść na zawsze.
- Właśnie nadszedł koniec świata – mówiła cicho, agonalnym głosem – Nie waszego, lecz naszego, który przestał istnieć. Zostaliście tylko wy. Przed wami cała przyszłość, która należy już tylko od was. Wszystko w waszych rękach.
Powiedziała i zamknęła oczy, biorąc ostatni oddech.
Filip ułożył ukochaną na chodniku i rozpoczął reanimację. Wokół pary roznosił się świąd i zapach spalenizny, a dym tańczył naokoło. Amelia nie ruszała się, chłopak zaś nie zaprzestawał masażu serca, a na twarzach obojga osadzała się sadza i kropelki potu.
A czas się wyrównał.

KONIEC

piątek, 30 czerwca 2017

Urlop!

Czas zacząć urlop! Hurra!!!

 By Faisal Akram from Dhaka, Bangladesh (Her Flying Red Shoes) [CC BY-SA 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)], via Wikimedia Commons

Z tego powodu zapewne notki będą pojawiały się częściej :)
Udanych wakacji i urlopów życzę wszystkim. 


środa, 28 czerwca 2017

Ocalenie cz. V

Przyszedł czas na kolejną część opowiadania "Ocalenie". Zapraszam do czytania.





Samochód zatrzymał się na poboczu, przy jednym z domków jednorodzinnych. Budynek nie wyróżniał się bardzo od pozostałych, jednak ogród otaczający posesję był w nieładzie. Rabaty porastały jedynie liczne chwasty a jedno z rosnących drzew było tak zeschłe, że trudno by było określić jego gatunek.
- Bez wątpienia Dawid nadal tu mieszka – powiedział Filip przecierając lewy nadgarstek, który przed chwilą poparzyła jedna z pokrzyw rosnących przy wejściu do domku. – Jako dzieciak także nie dbał o porządek.
- W domu go nie będzie – powiedziała Amelia i nie zwracając uwagi na osty skierowała się w stronę garażu.

Źródło: By Juandev (Own work) [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
- Mam nadzieję, że oparzenia warte są spotkania z Dąbrowskim.
- Uwierz mi, że tak.
Filip miał ochotę mruknąć, że i tak już wiele bierze na wiarę, ale skoro już czuł się jak naiwniak, to mógł jeszcze uwierzyć w celowość poszukiwań Dąbrusia, jak zwykł nazywać go w dzieciństwie.
Amelia zastukała w metalowe drzwi garażu.
Odpowiedziała jej cisza.
Zapukała głośniej.
- Kto tam? – dało się słyszeć męski głos.
- Powiedz coś – pisnęła Amelia w stronę Filipa.
- Dawid? Jestem twoim kolegą ze szkoły, wpadłem pogadać.
- Wynoś się! Mówiłem, że zapłacę jak będę miał kasę – usłyszeli w odpowiedzi.
Amelia złapała za klamkę drzwi i pociągnęła ku sobie, ze zdziwieniem odkrywając, że wejście do garażu było otwarte.
- Dawid?! – krzyknęła w stronę pomieszczenia. Nieopodal Amelii ukazała się wątła postać młodzieńca w okularach, ubranego w granatowe spodnie od dresu i za dużą bluzę. Przy mężczyźnie porozrzucane były liczne narzędzia. Na biurku w rogu garażu stał komputer z kilkoma monitorami, a przy samym Dawidzie stała ogromna maszyna, która kształtem przypominała bardzo mały samolot, i rzeczywiście tak było, gdyż Dąbrowski do stworzenia urządzenia użył szkieletu samolotu modelarskiego, któremu wzmocnił konstrukcję i dodał liczne elementy elektroniczne pozwalające uruchomić maszynę. Dąbrowski doskonale wiedział co chce stworzyć, Amelia zaś wiedziała, że wkrótce mu się uda. Oto wszyscy patrzyli właśnie na prototyp maszyny służącej podróżom w czasie.
- Czego?! – krzyknął.
- Dąbruś – zaczął Filip, jednak widząc minę dawnego kolegi przerwał.
- Wynocha z mojego terenu! Oboje! – krzyknął Dąbrowski, panicznie patrząc to na Amelię i Filipa, to na machinę. - Natychmiast, inaczej wezwę gliny.
- Amelia – szepnął Filip. – Jak widzisz raczej kolega nie jest nastawiony na gości. Chodźmy stąd, jestem na warunkowym… sama rozumiesz.
Filip spojrzał na towarzyszkę przelękniony. Nie bał się Dąbrusia, ale zależało mu aby nie wpaść w tarapaty. Naprawdę chciał coś w swym życiu zmienić, po to podjął pracę, a teraz… teraz chyba się zakochał w dziwaczce imieniem Amelia.
- Dobra – odparła bez wahania i wyszła z garażu. Wiedziała, że musi jeszcze trochę poczekać, że być może zniszczenie machiny przed rzeczywistym jej powstaniem niczego nie zmieni. Musiała jedynie obserwować Dąbrowskiego i poczekać na oczekiwany przez ludzkość koniec świata. – Mogę się u Ciebie jeszcze zatrzymać? Nie będę ciężarem, obiecuję.

 Powyższe opowiadanie jest mojego autorstwa. Można czytać :), można kopiować i drukować dla własnego użytku, pod warunkiem podania autora i źródła - Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24