Nadszedł czas na ostatnią część "Ocalenia".
Amelia spędziła u Filipa całe cztery
tygodnie. Chłopak każdego dnia przebywał kilkanaście godzin w pracy, wieczorami
zaś był na tyle zmęczony, że nie miał już sił aby o coś pytać Amelię. Ta zaś
chcąc odwdzięczyć się za dobroć młodzieńca dbała o porządek w jego domu i
przyrządzała dla niego obiady, które każdego wieczoru wspólnie spożywali.
Czas mijał nieubłagalnie i Amelia
doskonale wiedziała, że wkrótce nadejdzie koniec lub nowy początek, a jej misja
się powiedzie lub nie. Miała nadzieję, że Morgański, choć zapewne obserwował
dzisiejszy dzień – 21.12.2012, to nie wpadł jeszcze na ślad Amelii.
Dziewczyna po wyjściu Filipa z domu do
pracy, włączyła poranne wiadomości, w których dziennikarze z całego świata
próbowali doszukać się oznak nadejścia przepowiadanego końca świata.
Źródło: By Thegreggjarrett (Own work) [CC BY-SA 4.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons
Niektórzy brali
na poważnie przepowiednię, większość jednak żartowała sobie z napięcia jakie
zapanowało na całym globie.
Amelia zdawała sobie sprawę, że koniec
miał nastąpić, jeśli jednak ktoś spodziewał się trzęsień ziemi czy innych
kataklizmów lub apokalipsy, był w ogromnym błędzie, choć może taki scenariusz
byłby lepszy dla wielu istnień. Tymczasem to co miało się stać było o wiele
gorsze od tego co wyobrażała sobie ludzkość. Ból fizyczny nie miał być obecny
tego dnia, miał nastąpić przełom i radość wśród współczesnych ludzi, gdyż
wszelkie marzenia o podróżach w czasie miały stać się rzeczywistością. Amelia
jednak znała skutki tego wydarzenia i musiała mu zapobiec, musiała zniszczyć to
co zniszczyło jej świat, zniszczyć to czego nie powinien stworzyć żaden
człowiek. Nadszedł czas, aby unicestwić diabelską machinę.
Stojąc przed garażem Dąbrowskiego punktualnie
o 7:30 Amelia dotknęła paska spodni, ażeby poczuć schowaną tam broń, którą
szczęśliwym przypadkiem zauważyła w rzeczach Filipa. W jednej ręce trzymała
kanister paliwa, które upuściła z auta mężczyzny przed jego odjazdem. Musiała
użyć broni, nie miała przy sobie niczego innego, czym mogłaby powstrzymać
wynalazcę przed pierwszym pomyślnym uruchomieniem maszyny, za pomocą której
miał przenieść się w przeszłość na dosłownie kilka sekund. Choć użycie broni
Filipa było ostatecznością, musiała to zrobić, mimo, że chłopak zapewne nie
wybaczy jej owego kroku, nawet po przeczytaniu listu, który Amelia zostawiła w
domu Filipa. Listu, w którym przeprosiła go za swe zachowanie, zarazem dziękując
za jego dobroć.
- Dawidzie! – krzyknęła widząc mężczyznę
pracującego przy maszynie.
- To znowu ty?! – zezłościł się wstając
z kolan. – Czego chcesz?
Amelia rozejrzała się po pomieszczeniu,
w jakim niewiele się zmieniło. Na biurku stała jedynie mała choinka ustrojona licznymi
kolorowymi bombkami, które mieniły się całą paletą barw. Odbijając na swej delikatnej powierzchni
światło, sprawiały, że ów widok zdał się Amelii być magiczny, jakby miał
symbolizować ostatni piękny moment świata tuż przed jego końcem. Coś co
symbolizowało radość i piękno miało stać się świadkiem kresu współczesnej
ludzkości.
Amelia musiała temu zapobiec.
- Chciałbym żebyś przestał to robić.
- Co takiego? – spytał zły.
- Próbujesz skonstruować maszynę do
podróży w czasie – rzekła, wiedząc, że jeśli miałaby się wycofać to była na to
ostatnia chwila. Zaraz miała zmienić przeszłość, powodując przy tym trudne do
określenia skutki. Postanowiła złamać wiele zasad, których należało
przestrzegać podróżując. Przede wszystkim niewolno było zmieniać ważnych
momentów historii, niewolno było mówić nic na temat swego pochodzenia i
przyszłości, aby nikt nie dowiedział się o możliwości podróży w czasie przed
momentem, w którym staną się one rzeczywiste. Amelia zaś miała właśnie zmienić
najbardziej przełomowy moment w historii.
- Dzięki, nie wpadłbym na to. –
Dąbrowski podszedł bliżej komputerów i zaczął wprowadzać jakąś datę za pomocą
klawiatury.
- Ale ja wiem, że ci się uda –
powtórzyła, podchodząc bliżej. Wiedziała, że ów moment miał nastąpić wkrótce.
- Może jeszcze powiesz, że przybywasz z
przyszłości – zaśmiał się odchodząc od komputera.
- Dokładnie - wyszeptała, ale na tyle głośno, że Dawid ją
słyszał – Przybywam z 2162 roku.
Mężczyzna zaśmiał się.
Amelia, widząc, że Dąbrowski bierze ją
za wariatkę, wyjęła broń.
- Odejdź od maszyny!
Młodzieniec odwrócił się. Po jego twarzy
przemknęło przerażenie. Przez moment chciał coś wykrzyczeć, jednak strach
uniemożliwił mu to.
Amelia rozejrzała się po sali.
- Masz jakieś plany, notatki i zapiski
dotyczące projektu?! – syknęła.
Dawid milczał.
- Mów!
- Notatki są w biurku i w komputerze.
- Jakieś kopie?!
- Nie – jęknął. Amelii przez moment
zrobiło się żal Dawida, lecz musiała zmusić go do współdziałania.
- Wyjmij dysk z komputera i razem z
komputerem postaw obok maszyny. Przynieś też notatki. – Mężczyzna nie drgnął. –
Rusz się!
Gdy Dawid wykonał polecenie, Amelia nie
spuszczając broni z wynalazcy odkręciła kanister i oblała benzyną komputer,
dysk twardy i notatki, po czym wręczyła kanister Dąbrowskiemu.
- Oblej samolot!
- Czy ty zwariowałaś? – jęknął, ale
zaczął oblewać paliwem wynalazek.
- Uważaj, nie lej na siebie – krzyknęła,
widząc jak mężczyzna trzęsącymi się rękoma trzyma baniak wylewając na siebie
jego zawartość.
Amelia po chwili chwyciła kanister i
oblała jeszcze biurko i inne sprzęty.
- Czy na pewno nie masz dodatkowych
notatek? – spytała gdy skończyła. Musiała być pewna, że zniszczy wszelkie ślady
powstawania machiny, aby nikt nie był w stanie jej odtworzyć.
- Nie – odpowiedział płaczliwie. –
Proszę, przestań.
Amelia wycofała się wraz z wynalazcą do
wyjścia i wcisnęła w dłoń Dąbrowskiego pudełko zapałek.
- Podpal!
- Błagam – jęknął.
Widząc lęk w oczach wynalazcy schowała
broń i odebrała od niego zapałki. Sparaliżowany mężczyzna stał nadal obok wpatrując
się w machinę. Amelia podpaliła zapałkę i patrząc w niszczycielski płomień
cisnęła ją w sam środek garażu. W momencie gdy płomienie wystrzeliły w górę
Dąbrowski wbiegł do garażu wprost w ogień.
- Dawidzie! – krzyknęła, lecz nie mogła
już nic zrobić. Patrzyła jedynie jak szalejące ognie pochłaniają mężczyznę,
prototyp i cały garaż. A wraz z wybiciem 7:41 zatrzęsła się ziemia, tak mocno,
że nastolatka upadła. Amelia zrozumiała,
że udało się, zmieniła przyszłość, unicestwiając maszynę. A to co miało nastąpić
nie było jej wiadome.
Źródło: Tomasz Nycz, Ochotnicza Straż Pożarna Istebna-Centrum [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons
Środowisko wyrównywało właśnie rachunki
z próżną ludzkością, naprawiając to, co
zniszczyli ludzie przez własną chciwość i próbę osiągnięcia władzy nad
wszystkim. Rasa ludzka nie wiedziała, że natury nie można pokonać, że ma własne
prawa, które można naginać tylko do pewnego stopnia.
Trzęsienie ziemi nie ustępowało, na
niebie pojawiły się czarne chmury, które spowiły całe sklepienie niebieskie,
sprawiając, że zapadł mrok. Ziemia trzęsła się teraz, jak i w przyszłości i przeszłość. A czas się wyrównał, przyszłość już nie
istniała, było tylko teraz i dziś, a ziemia na powrót należała do ludzkości
jedynie we współczesnej postaci. Po chwili na powrót nastała cisza a niebo
pojaśniało.
- Amalia! – Uszu dziewczyny dobiegł głos
Filipa.
- Filip – jęknęła niewyraźnie. Nie mogąc
się poruszyć leżała wpatrzona w języki ognia, nieuchronnie zbliżające się ku
niej.
Młodzieniec podbiegł do Amelii i
podniósł ją, układając sobie na kolanach bezwładne ciało.
- Skąd… - szepnęła, ale nie miała sił by
mówić.
- Znalazłem twój list, od razu
wiedziałem gdzie cię szukać – odparł patrząc na płomienie. – Co tu się stało?
- Koniec świata.
- Daj spokój, nic ci nie będzie,
wezwałem już pomoc.
- Pamiętasz jak nieraz delektowałam się
drobnostkami, a ty byłeś zdziwiony, że cenie takie błahostki?
- Tak. Ale…
- Nie jestem stąd, jestem z daleka i
nie należę do tego świata.
- Co ty bredzisz? – powiedział, gładząc
jej czoło.
- Przybyłam z przyszłości. Wiem, że mi
nie uwierzysz, ale wysłuchaj mnie – spojrzała na Filipa, który choć wierzył, że
nastolatka musiała mocno uderzyć się w głowę, nie przerywał. - Dąbrowski miał
stworzyć maszynę do podróży w czasie, musiałam mu przeszkodzić, gdyż to
przyniosło wiele cierpień ludzkości. A teraz natura zrównała czas, a jutro
należy jedynie do was, ja muszę odejść. – Po tych słowach zamilkła czując, że
rzeczywiście jej świat musiał zginąć, skoro sama czuła jak ogromny ból
przyciska ją do podłoża, jakby to chciało ją pochłonąć. Nabrała pewności co do
tego, że przyszłość nie mogła już istnieć bez rzeczy, która ją stworzyła. A
skoro nie było już maszyny ani przyszłości, to czy to również oznaczało, że nie
będzie jej?
- Przestań. Uwierzyłaś w dzisiejsze
dyrdymały o końcu świata, czy co? – szepnął delikatnie, z troską.
- Nie musisz wierzyć – szepnęła z
trudem.
- Wierzę ci, tylko nie odchodź. –
powiedział rozpaczliwie. Dopiero teraz Filip zrozumiał, że pokochał tę istotkę,
którą właśnie trzymał w ramionach. Istotkę, która zdawała się oddalać z każdą
sekundą, jakby za chwilę miała odejść na zawsze.
- Właśnie nadszedł koniec świata –
mówiła cicho, agonalnym głosem – Nie waszego, lecz naszego, który przestał
istnieć. Zostaliście tylko wy. Przed wami cała przyszłość, która należy już
tylko od was. Wszystko w waszych rękach.
Powiedziała i zamknęła oczy, biorąc
ostatni oddech.
Filip ułożył ukochaną na chodniku i
rozpoczął reanimację. Wokół pary roznosił się świąd i zapach spalenizny, a dym
tańczył naokoło. Amelia nie ruszała się, chłopak zaś nie zaprzestawał masażu
serca, a na twarzach obojga osadzała się sadza i kropelki potu.
A czas się wyrównał.
KONIEC